sobota, 21 maja 2016

Wielkie oczy.

Dzisiejszy piękny dzień zmusił mnie do tego, abym dopiero teraz wstawiła post. Wczoraj obejrzałam cudowny film pod tytułem Wielkie Oczy. Reżyserem jest uwielbiany przeze mnie Tim Burton, więc od razu miałam nadzieję, że ten film będzie nie mniej dobry jak poprzednie, które oglądałam. Jak się okazało nie rozczarowałam się. Fabuła, obsada, wykonanie. Wszystko czego oczekiwałam od tego typu produkcji zostało spełnione.
Tak więc, historia opowiada o Margaret, która po rozwodzie przeprowadza się i zaczyna życie od nowa razem ze swoją córką. W weekendy sprzedaje swoje obrazy, dzieła które przedstawiają biedne dzieci, a najbardziej przykuwającym szczegółem jest to, że na każdym obrazie postaci mają wielkie, przenikliwe oczy. Jej talent odkrywa podrzędny malarz, wkrótce biorą ślub. Jednak nie jest on bezinteresowny, obrazy Margaret traktuje jak swoje i podaje się za ich autora, żona własnej córce wmawia, że to nie ona je namalowała, ona sama coraz mniej w to wierzy. Walter grozi jej, że jeśli ktokolwiek dowie się kto jest prawdziwym twórcą obrazów, to gorzko tego pożałuje. Podpisuje się ona pseudonimem, więc trudno komukolwiek udowodnić, że to ona spędziła czas nad płótnem malując te dzieła. Obrazy Margaret zyskują coraz większy rozgłos, a jej mąż tym samym sławę i pieniądze. Jak długo utalentowana malarka będzie dawała się wykorzystywać dowiecie się oglądając film.
W roli Margaret cudowna Amy Adams. 


Wieczorny wpis może nie najbogatszy 
o zdjęcia, ale na pewno bogaty w treść. 
Kolejny post, będzie to zapowiadany na dzisiaj
przepis. Jednak wczoraj obejrzany
film wywarł na mnie tak znakomite
wrażenie, że nie mogłam zostawić go bez
notki na blogu.
Do następnego. :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz