środa, 17 października 2018

W jabłoniowym sadzie

Jesień tworzy z latem najpiękniejsze połączenie w ciągu ostatnich dni. Ciepła pogoda, piękne słońce, bezchmurne niebo, złoto na drzewach i pod nogami. Do pełni szczęścia brakuje tylko nieco dłuższego dnia, aby się tym wszystkim nacieszyć. Dlatego fotografuję ile się da, bo z roku na rok jesień przekonuje mnie do siebie coraz bardziej. W tym roku jak na razie przemawia do mnie piękna pogoda, widoki i słoneczko. 


 A z drugiej strony już nie mogę się doczekać klimatycznych wieczorów pod kocem, z książką w ręce lub kolejnym odcinkiem serialu włączonego na laptopie. 


 Aura za oknem jakoś jeszcze mi nie pasuje do takich długich relaksujących wieczorów z jesiennymi wibracjami w tle. Ale ta typowa jesień też jeszcze przyjdzie i zatęsknię za tą letnią i ciepłą. 


 Moje planowanie czasu, codzienne wyzwania i zadania do wykonania stają ostatnimi czasy przed niezłą próbą, bo liceum bywa nieprzewidywalne i do wielu rzeczy muszę się przyzwyczaić, niektóre przestroić. Często trzeba stawiać sobie konkretniejsze priorytety niż wcześniej. Bo może czasu wystarczy tylko na trzy rzeczy nie na sześć, a może tylko na jedną i reszta na dzień czy dwa będzie musiała pójść na chwilę w odstawkę, bo coś musimy zrobić na już, na teraz. 


 Ciągle szukam balansu i rozwijam umiejętności planowania, wyłuskiwania rzeczy najważniejszych w danym momencie i nie marnowania czasu. Polecam czytanie w autobusie :) 


 Nie zapominajmy o drobnych przyjemnościach, relaksie i odpuszczaniu we właściwym momencie. Dlatego teraz, ze śwież pomalowanymi paznokciami zapraszam Was do sadu. Miejsca, które znam od zawsze. Byłam tam setki razy a dopiero ostatnio spojrzałam na te drzewa oblepione jabłkami trochę inaczej i wiedziałam, że muszę tam urządzić sesję, bo jest w tym jakaś magia. 


 Na sobie mam  swetrową, ciemną sukienkę, zakolanówki, które ostatnio na powrót polubiłam i botki na obcasie, które służą mi bardzo dobrze i są mega wygodne. 


 Co do makijażu jedyną nowością jest turkusowa kredka zdobiąca moje oczy. Jest w Wibo i kosztowała na prawdę grosze, a daje super efekt. Na ustach pomadka nude z Biedronki. Bardzo spoko jak na swoją niską cenę.


 Kolejna sesja w z pozory zwyczajnym miejscu, ale jedna z moich ulubionych, bo coś jest w tych zdjęciach, co do mnie przemawia. :)


Na  ramionach szal w odcieniach szarości. Zakupiony w Pepco rok temu.


Na tym kończy się ten pierwszy jesienny wpis a ja powracam
do blogowego świata. Pozdrawiam jabłuszkowo :)

wtorek, 2 października 2018

Do wszystkich chłopców, których kochałam

Chyba każdy ma czasem ochotę na przeczytanie albo obejrzenie czegoś nieco mniej ambitnego, a już na pewno prostszego. Czasem taka komedia romantyczna jest lekiem na całe zło, przynajmniej chwilowym. Ostatnio dałam się namówić reklamom na film: Do wszystkich chłopców, których kochałam". O czym w zasadzie to jest?
Lara Jean jest nieśmiałą szesnastolatką, która nie wyróżnia się z tłumu i w sumie dobrze jej z tym. Uwielbia czytać historie miłosne i sama też takie w swojej głowie układa. Jeśli zauroczy się jakimś chłopakiem pisze do niego list. Do tej pory takich wiadomości powstało pięć i dziewczyna lubi do nich wracać. Czytać, myśleć o niedoszłych adresatach. Pewnego dnia jednak listy zostają dostarczone do odbiorców i Lara Jean przestaje być tą szarą myszką, a zaczyna być rozpoznawalna na szkolnym korytarzu, a zdarzają się również przypadki, że chłopak ośmielony wyznaniem Lary Jean zaczyna również zastanawiać się nad swoimi uczuciami. Dziewczyna godzi się na udawanie związku, aby wzbudzić zazdrość w jednej z koleżanek. 

Podobny obraz

Oczywiście wszelkie plany dziewczyny nie do końca dają się zrealizować i czasem tylko gruntowne porządki w pokoju pomagają zrobić takowe również w głowie. Sprawy nie ułatwia również to, że starsza siostra Lary Jean (grana przez Janel Parrish znaną z PLL) wyjeżdża na studia i nie może służyć siostrze wsparciem na miejscu. 

Znalezione obrazy dla zapytania do wszystkich chłopców których kochałam

Czy film mi się podobał? W gruncie rzeczy tak. Może trochę za słodki, może za romantyczny, ze zbyt pięknym niekonkretnym zakończeniem (jak w prawie każdej komedii romantycznej) i wszechświatem, który mimo wszystko pomaga głównym bohaterom. Ale mimo wszystko fabuła jest naprawdę fajna, ciekawa. Przede wszystkim oryginalna. Bardzo przyjemnie się ogląda i jest to super opcja na długi wieczór i poprawę humoru. Tego typu filmy żądzą się swoimi prawami i chcąc nie chcąc każdy w pewnym momencie ulega którejś z tych cukierkowych historii, spośród których ta jest zdecydowanie jedną z fajniejszych.