Obracamy się ostatnio w klimacie filmowym, więc dzisiaj recenzja książki. Leżała ona na półce już dość długo, kiedy w końcu zdecydowałam się ją przeczytać. Jest to książka Nory Roberts : Błękitna Dalia. Ku mojemu zaskoczeniu była naprawdę świetna. Pełna humoru, ale i dramatyzmu. Świetnie wpleciony został w akcję wątek nadprzyrodzony w postaci ducha.
Błękitna dali została rozpoczęta prologiem,
który opowiada o kobicie żyjącej ponad wiek temu.
Jest to dosłownie kilka stron.
Następnie przechodzimy już do tej właściwej akcji, czyli
do roku 2004.
Poznajemy wtedy główną bohaterkę: Stellę.
Jest ona rudowłosą mamą dwóch chłopców.
Po pewnym czasie przeprowadza się ona w swoje
rodzime okolice. Rozpoczyna tam
pracę u Rosalind Harper, w centrum ogrodniczym.
"Poznaje" Oblubienicę, czyli ducha mieszkającego w Harper
House od ponad stu lat.
Razem ze Stellą, jej synami, Rosalind i Davidem,
będącym przyjacielem domu, wkrótce zamieszkuje również
Hayley w szóstym miesiącu ciąży,
będąca daleką krewną nieżyjącego męża Roz.
Książka ma 262 strony,
jednak po wdrożeniu się w akcję pochłonęła
mnie bez końca i ciągle szukałam wolnej chwili,
aby poczytać.
Błękitna Dalia jest pierwszą częścią trylogii o Stelli, Roz i Hayley.
Skończyłam ją czytać w sobotę,
jednak miałam od razu poczucie, że historia
jest w trakcie swojego trwania i że chcę wiedzieć co będzie
dalej, dlatego już dzisiaj rozpoczęłam drugą część.
czyli "Czarną Różę". Po zakończeniu również pojawi
się recenzja.
Jest to najlepsza książka jaką ostatnio było
mi dane czytać, już widzę że kontynuacja
również mnie nie zawiedzie.
W najbliższym czasie myślę,
że wyjdziemy nieco z tematu
kulturowo-filmowo-literackiego.
Kolejny post już jutro. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz