Liczby. Otaczają nas codziennie. Tworzą znaczną część
rzeczywistości.
Pomagają uporządkować
nasz świat, odnaleźć się w czasie i przestrzeni. Określają ile i kiedy. Czasem
zwyczajne, bez znaczenia. Nie przywiązujemy do nich większej wagi. Jak numer
telefonu, przecież to nie ważne czy jest w nim więcej piątek, trójek, czy
innych cyfr. Numery domów, numer buta. Nikt nie rozwodzi się nad takimi
liczbami zbyt długo. Ale czasem, mają swoje znaczenie i symbolikę, są dla nas
ważne w ten czy inny sposób. Od zamierzchłych czasów siódemka oznacza pełnię,
całość, szczęście i doskonałość. Czwórka, jako powszechność a dwójka jako
potwierdzenie i pewność.
Pitagoras mówił, że liczby są istotą wszystkiego. Każde miejsce ma swoje współrzędne, szerokość i długość geograficzną. Która zawsze będzie oznaczała ten dany punkt na ziemi i nigdy inny. Każdy dzień dzieli się na godziny, minuty, sekundy, które stanowią punkt wyjścia podczas planowania danego dnia. Spotkań, zajęć i aktywności. Każde wydarzenie ma swoją datę, kilka liczb które ją wyznaczają. Stąd nasze rocznice, urodziny.
Wielu z nas ma swój próg wieku, który wg definicji coś zmieni. Czasem raz w życiu, czasem kilka, może więcej. Czasem jest to osiemnastka, kiedy, jak mówi prawo, stajesz się dorosły. Więcej Ci wolno, ale większą bierzesz za to odpowiedzialność. Ale czy w życiu prywatnym odczujesz różnicę, podobno nie. Dwudzieste urodziny. Kiedy bezpowrotnie przestajesz być nastolatkiem. Wizja samodzielnego, dorosłego życia jest bliższa niż kiedykolwiek. Trzydzieści lat, pewnie do tego momentu powinieneś zacząć już spełniać się jako rodzic, pracownik, mieć własny kąt. Czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, siedemdziesiąt i tak dalej. Każdy ma moment którego boi się w przyszłości, kiedy coś się skończy, a coś nieznanego, może przerażającego się zacznie. A co jeśli to tak nie działa i ludzkie życie coraz bardziej wyrywa się z tych schematów, bo ich nie znosi? Czy naprawdę warto się temu podporządkowywać? Myśleć w kategoriach, co w danym wieku się powinno a co nie powinno?
Mając dwadzieścia lat możesz być energicznym człowiekiem, pełnym życia, planów i marzeń. Ale są też jednostki, które są na studiach których nienawidzą, otaczają się negatywnie nastawionymi ludźmi, a ich poziom ich egzystencji jest niestety na dnie. Tak samo możesz być dziarską starszą panią, czy starszym panem, albo zmęczonym życiem, zgryźliwym, narzekającym człowiekiem. Nasze życie, charakter, działania, tworzą różne czynniki. Nasz stan zdrowia, przebyte lepsze i gorsze chwile, relacje z rodziną i przyjaciółmi, bagaż doświadczeń, który ciągle się powiększa.
Ale to że skończysz trzydzieści, czy czterdzieści lat, nie zmienia twojego nastawienia do życia, rodzaju ubrań, które powinieneś nosić czy jedzenia które powinieneś jest, tylko pierwszą cyferkę w zapisie wieku. Całe życie podróżujesz, spełniasz marzenia, jesteś aktywna i kończysz powiedzmy siedemdziesiąt pięć lat, czy to oznacza, że nagle usiądziesz w fotelu z drutami w ręku zaczniesz robić szaliki, choć nigdy tego nie lubiłaś? Bardzo wątpliwe. Jedyne co zmieni osiągnięcie tego wieku to to że nie będziesz już musiała płacić abonamentu za telewizję. Więc, jeśli zdrowie, tryb życia i chęci pozwalają na wszelkie wymarzone przez Ciebie aktywności, rób to. Bo młodość jest w znacznej mierze w głowie i młody możesz być tak samo z dwudziestką, czterdziestką, sześćdziesiątką jak i siedemdziesiątką piątką, czy setką wyznaczoną przez PESEL.
~~~~~~
Tekst napisałam na zajęcia literackie, ale stwierdziłam, że jest całkiem niezły i postanowiłam się nim podzielić też tutaj. :)